Przepis na śniadaniową pieczoną owsiankę z jabłkami i cynamonem

Idealne jesienne śniadanie nieistni… A jednak istnieje! Nie wiem jak Wam, ale mi jesień kojarzy się między innymi z korzennymi przyprawami i jabłkami. Przy tej szaroburej aurze za oknem warto poprawiać sobie humor na każdy możliwy sposób. Jedzenie jest jednym z najbardziej skutecznych sposobów w walce z jesienną chandrą. Ten przepis na śniadaniową pieczoną owsiankę z jabłkami i cynamonem to idealna propozycja na jesienne dni – pachnąca ciepłem, przyprawami i słodyczą dojrzałych jabłek. To danie nie tylko syci na długo, ale też wypełnia dom cudownym zapachem, który od razu poprawi Wam nastrój. Wystarczy kilka prostych składników, by stworzyć coś naprawdę wyjątkowego – małą porcję jesiennego komfortu w każdym kęsie. Skusisz się?
Przepis na śniadaniową pieczoną owsiankę z jabłkami i cynamonem
SKŁADNIKI (na 1 porcję):
- 1 jajko,
- 200 g jogurtu naturalnego,
- 1 jabłko średniej wielkości,
- 4 łyżki płatków owsianych,
- 1 łyżeczka cynamonu,
- 1 łyżka odżywki białkowej (najlepiej o smaku słony karmel lub waniliowej) lub mielonego siemienia lnianego.
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
Piekarnik nagrzej do 200°C. Wbij do miski jajko, dodaj jogurt naturalny, cynamon i wymieszaj na gładką masę. Następnie dodaj odżywkę białkową (lub mielone siemię lniane) wraz z płatkami owsianymi. Obierz jabłko i pokrój w kosteczkę. Dodaj je do masy i przelej całość do foremki silikonowej. Opcjonalnie możesz też część jabłka pokroić w plasterki i ułożyć na wierzchu.

Foremkę z ciastem wstaw do piekarnika i piecz przez 20-25 minut w 200°C do zarumienienia. Tak upieczoną owsiankę można jeść zarówno na ciepło jak i na zimno, więc nada się także jako śniadanie do pracy/szkoły/na uczelnię na następny dzień. Smacznego!
A jakie jest Twoje jesienne comfort food? Daj znać w komentarzu! Więcej przepisów na pyszne śniadania znajdziesz → TUTAJ.

Z jesienią przede wszystkim kojarzą się pieczone kartofle. Celowo nie piszę „ziemniaki”, ze względu na uwarunkowania literackie, o czym za chwilę. Teoretycznie, pieczone
kartofle powinny znajdować się na pierwszym miejscu wśród jesiennych potraw. Tym bardziej,że mają potężnego sprzymierzeńca. Bimber. Bo, jak pisał Mistrz Stachura,
„pod pieczone kartofle dobry jest bimber”. To czyni z nich duet wręcz doskonały. Ale dla mnie jesienny smak to przede wszystkim kurtki. Inaczej pieprznik jadalny. Cantharellus cibarius. Pieczone. Na patyku, nożu, bagnecie, wyciorze kalacha itp. Nad ogniskiem. Dla mnie smak równy nektarowi i ambrozji.
W czasach młodości, a dokładniej, kiedy na nosie pojawiły się pierwsze pryszcze, udało mi się dostać do woja. Abyśmy nie skapieli ślęczeniem nad książkami, nasi przełożeni umilali nam czas organizując przebieżki (długość w kilometrach -ho ho ho) przez leśne ostępy, bagna, antykliny, synkliny i inne tektoniczne rozmaitości. A że dostatecznie byliśmy obładowani wszelkiego rodzaju sprzętem, w dobroci swego serca, przełożeni nie dociążali nas racjami żywnościowymi. Takie miłosierdzie. Wychodzili z założenia, że skoro w lesie jego mieszkańcy dają sobie radę, inteligentniejsi (teoretycznie) ludzie też powinni. W rezultacie, umorusani, zmęczeni, żarliśmy praktycznie wszystko, bez zbytniego deliberowania, czy to coś jest jadalne czy nie. Wspominaliśmy wtedy też często opowieści czytane w książkach o jakiś Indianach itp, którzy wieczorami, po całodziennej podróży przez prerię, kosztowali pieczonego mięsa sarny, zająca, bażanta itp. Nam to się zdarzało od przysłowiowego, wielkiego dzwonu. Raz, najczęściej przebieżki były nocne, a w dzień spaliśmy. Najwyraźniej zwierzątka w nocy śpią więc trudno było je spotkać. Dwa, chyba miały nam za złe te nasze spacery po ich terenie. To nie dziwi. Też nie byłbym rad jakby środkiem mej chałupy kurcgalopem waliła chmara chłopa w rękach trzymając coś, co trudno wziąć za gałązki oliwne. Dlatego nas unikali, co jednak negatywnie wpływało na nasz jadłospis. A jesienią nie było już owoców, jadalnych kłączy, ziemniaków na polach, które w nocy można było dyskretnie, bez wiedzy gospodarzy, podpie…znaczy wykopać. Ale były kurki. I rosły stadami. I tak po całej nocy biegu, i innych zajęć, jak się dopadło taką polankę z kurkami i rozpaliło ognisko… smak ich był na równi boskościom typu babcine pączki, mamusine pierogi albo puszyste placki z jabłkami-szybkie śniadanie w 20 minut by Minimalistic Girl.
Jaka super historia 😀 Na szczęście teraz jest większy wybór niż kurki, chociaż kurki też przepyszne!