10 rzeczy, które zdziwiły mnie w Grecji

10 rzeczy, które zdziwiły mnie w Grecji

Postanowiłam napisać nieco inny wpis niż zazwyczaj, żeby za nudno nie było. Nie będzie o modzie, urodzie, gotowaniu, sprzątaniu ani minimalizmie, bo dzisiaj podzielę się z Wami listą 10 rzeczy, które zdziwiły mnie w Grecji. Niektórzy twierdzą, że podróżowanie po Europie jest nudne jak flaki z olejem. Że wszystko jest niemal takie samo, zarówno jedzenie, architektura, jak i kultura. Jednak z moich doświadczeń odwiedzając różne europejskie kraje chwilami naprawdę można się zdziwić.

Wbrew pozorom Europa jest dość mocno zróżnicowana pod względem kulturowym jak na tak stosunkowo niewielką powierzchnię, którą zajmuje. Chociaż w moim odczuciu pomiędzy Grecją a Polską jest tyle samo podobieństw, co różnic. Na podobieństwa zapewne poświęcę osobny wpis, oczywiście jeśli będziecie nim zainteresowani. Natomiast wydaje mi się, że to właśnie te różnice są dla ludzi najciekawsze, a przez kilka miesięcy mieszkania na Krecie i podróżowania po Grecji trochę się tego nazbierało. No to zaczynamy…

10 rzeczy, które zdziwiły mnie w Grecji

1. Prawo sobie, a Grecy sobie…

Chociaż prawo jak w każdym europejskim kraju istnieje i przynajmniej teoretycznie funkcjonuje, to Grecy niekoniecznie się do niego stosują. Niestety. Na Krecie policji raczej się nie widuje, a jeśli już się zdarzy to tak szybko jak się pojawili, tak szybko znikną. Nic więc dziwnego, że jak nikt nie patrzy i nie pilnuje to dzieje się tutaj wolna amerykanka. Chociaż nawet jak patrzą to i tak nic nie zmienia. Przykład?

W Polsce chcąc przejść przez ulicę idziemy chodnikiem do wyznaczonego miejsca, czyli przejścia dla pieszych. Czekamy na zielone światło i przechodzimy, prawda? Cóż w Grecji przejście przez ulicę bywa bardziej skomplikowane z kilku względów. Po pierwsze w wielu greckich miastach bardzo często nie ma chodników. Dlatego piesi są zmuszeni do chodzenia po ulicy. Ale nawet jak jest chodnik wcale nie oznacza to, że w promieniu kilometra znajdziecie jakiekolwiek przejście dla pieszych. To jak w takim razie zmienić stronę, gdy mamy przed sobą dwupasmówkę? Nic trudnego. Po prostu się przechodzi, wymuszając pierwszeństwo na samochodach, bo mało kto tutaj ustąpi pierwszeństwa pieszemu.

Ja w pierwszych tygodniach dostawałam niemal zawału za każdym razem jak szłam na autobus, ale teraz to już na tyle się przestawiłam na ich system dzikiego przechodzenia, że boję się co to będzie jak wrócę niedługo do Polski.

Raz stojąc i czekając na światłach zauważyłam starszego Pana w okolicach siedemdziesiątki, który jak gdyby nigdy nic przy jadących samochodach przeszedł przez dwupasmówkę na czerwonym świetle. Mało tego, na tym skrzyżowaniu właśnie znajdował się radiowóz policji. Co policja zrobiła z tym fantem? W Polsce zapewne starszy Pan miałby już mandat do zapłacenia. A co stało się w Grecji? Nic. Dziadek pomachał do radiowozu, policjanci odmachali dziadkowi i pojechali dalej. Ot cała filozofia przechodzenia. Można? Można!

2. brak rozkładu jazdy w komunikacji miejskiej

Jednym z największych zaskoczeń w trakcie mojego pobytu w Grecji był fakt, że nie ma rozkładu jazdy komunikacji miejskiej. Wiadomo kiedy przyjedzie pierwszy i ostatni w ciągu dnia autobus i to zasadniczo tyle. W ciągu dnia jeżdżą jak sobie chcą. W teorii wiecie, że powinny jeździć mniej więcej co 15-20 minut, ale zdarzają się i takie dni, że możesz czekać godzinę na przystanku i żaden nie przyjedzie. A mówimy tutaj o centrum największego miasta na Krecie.

Zapewne nasuwa się Wam pytanie, jak w takim razie zdążyć na czas w jakieś miejsce? Są na to dwa sposoby. Albo pojawiacie się na przystanku odpowiednio wcześniej, czyli zamiast wychodzić 20-30 minut przed spotkaniem, wychodzicie godzinę wcześniej. Albo nie przejmujecie się tym wcale, bo i tak…

3. Wszyscy się spóźniają 

Słyszeliście kiedyś o greckim czasie? Póki tutaj nie przyjechałam nie wiedziałam co to znaczy. A w skrócie oznacza, to to, że każdy, dosłownie każdy się spóźnia. Profesor, kierowca, sklepikarz, student, lekarz – każdy. Jeśli umówicie się z Grekami na 15 to możecie być niemal na 100% pewni, że nie przyjdą wcześniej niż 15:15. Bo jak umawiasz się w Grecji na 15 to oni o tej 15 wychodzą z domu. A jeśli mieszkają dalej? To są bardziej spóźnieni. Rekord bycia spóźnionym na spotkanie podczas mojego pobytu w Grecji wyniósł uwaga 4 godziny! Kilkukrotnie przez autobusy zdarzało mi się być spóźnionym na spotkania, czy imprezy. I będąc spóźnionym pół godziny, a nawet godzinę nadal byłam pierwszą lub jedną z pierwszych osób. Taki urok śródziemnomorskiego klimatu.

4. Podatek za angielski

Wielu Greków zna angielski. Jedni trochę lepiej, drudzy trochę drożej, jednak zazwyczaj bez problemu da się dogadać. Jednak komunikując się po angielsku możemy narazić się na ekstra koszty. Chociażby taksówkarze jeżdżą bardzo często bez włączonych taksometrów i kasują nieświadomych niczego turystów nawet dwukrotnie lub trzykrotnie więcej niż powinni. Przykład?

Znajomi, gdy przylecieli do Heraklionu nie znając miasta zdecydowali się na taksówkę. Pan taksówkarz niezwykle miły i pomocny zawiózł ich pod wskazany adres, a na miejscu, czyli jakieś 4-5 km dalej zainkasował 20 euro. Gdy rozmawialiśmy raz o tym ze znajomym Grekiem to złapał się za głowę i powiedział, że za ten dystans spokojnie 8 euro powinno wystarczyć. Dlatego zgodnie z jego poradą jeśli chcecie gdzieś dojechać zanim wsiądziecie do taksówki możecie podejść i się zapytać, czy za daną kwotę zawiezie Was pod dany adres. W większości się zgadzają, bo widzą, że nie dacie się zrobić w bambuko.

NIE TYLKO TAKSÓWKARZE…

Taksówkarze często starają się naciągnąć na wyższą cenę nawet lokalnych, także to jakoś strasznie mnie nie zdziwiło. Ale o dziwo za rozmawianie po angielsku możemy zapłacić więcej także w restauracjach, czy sklepikach z warzywami. Jako, że jestem tutaj poza sezonem i znam kilka słówek po Grecku to z automatu w restauracjach i knajpach dostaję menu w języku greckim. Wiadomo jednak, że wiele z tego nie zrozumiem (chociaż jakieś tam podstawy mam), więc po chwili proszę o menu angielskie. Tak po prostu jest szybciej i łatwiej. Wielokrotnie widziałam zupełnie dwie różne ceny za jedno i to samo danie. Przykładowo w greckim menu tradycyjna pita gyros 3,50 euro, a w angielskim 4,50 euro. Na szczęście przez to, że zazwyczaj dostaję jako pierwsze menu greckie nie zawyżają mi cen do tych dla przyjezdnych, ale w sezonie… To zupełnie inna bajka.

Kupując warzywa w sklepikach z warzywami także powinniście uważać, żeby nie dać się oszukać. Weszłam tam dwa razy po dosłownie dwie sztuki papryki, czy jabłek i za każdym razem chociaż waga wskazywała przykładowo 30 centów kasowali ode mnie 50 centów. Dlatego przestałam najzwyczajniej w świecie tam kupować i przerzuciłam się na markety, chociaż w przeciwieństwie do Polski warzywa na targach i w warzywniakach są zazwyczaj tańsze niż w supermarketach.

5. Slow life wersja Grecka

Slow life w Grecji naprawdę nabiera zupełnie innego znaczenia. Wszyscy cieszą się życiem i nie stresują się zupełnie. Czekasz na autobus od godziny? Nic nie szkodzi. Spóźniasz się do pracy, szkoły, na spotkanie? Nic nie szkodzi, wszyscy się spóźniają. Nie zdążyłeś czegoś załatwić dzisiaj? Nic nie szkodzi, załatwisz to później. A co jeśli termin minął właśnie dzisiaj? Nadal nic nie szkodzi. Grecy od razu zakładają, że ostateczny termin nie jest tym ostatecznym.

Większość sklepów posiada także dziwne godziny otwarcia. Są otwarte od rana czyli 9-10 do 14, a później od 17 lub 17:30 do 19 lub 20. I weź tu zrób zakupy od razu po uczelni, czy pracy jak kończysz o 15! To taki odpowiednik znanej wszystkim hiszpańskiej sjesty. W tym czasie Grecy zazwyczaj wybierają się na obiad, ale chwilami bywa to naprawdę upierdliwe, szczególnie jeśli na drzwiach sklepu nie ma żadnej wywieszki z godzinami otwarcia, bo oczywiście niektóre sklepy zamykając się o 14, czy 13 nie otwierają się później.

Codziennie kawiarnie są zapełnione ludźmi popijającymi grecką kawę lub freddo cappuccino ze znajomymi. W Polsce nie jest to aż tak popularne. Możliwe, że nasz klimat średnio sprzyja takim zwyczajom. Na pewno Grecy są zdecydowanie bardziej wyluzowani i pogodni niż Polacy. Mniej się spieszą, mniej stresują, cieszą się zarówno jak pada i jak świeci słońce. Nie marudzą za wiele (no chyba, że o polityce, ale o tym później), a cieszą się każdą chwilą. Wydaje mi się, że akurat to moglibyśmy od nich zgapić.

6. Grecka gościnność nie zna granic

Wydaje mi się, że także przez to, że Grecy z natury są tacy zrelaksowani są jednocześnie bardziej otwarci. Ich gościnność naprawdę nie zna granic. W wielu restauracjach poczęstują Was chlebem, pyszną oliwą, czy jakimiś przekąskami za darmo. Jeśli wybierzecie się na targ to może się zdarzyć tak, że więcej dostaniecie za darmo niż kupicie. Jeśli w wiosce zerwiecie z przydrożnego drzewa pomarańczę, czy cytrynę to właściciel przyjdzie do Was z siatką i narwie Wam ich więcej. Nie zdziwicie się jeśli zostaniecie zaproszeni przez nich na obiad, czy kawę.

Ta gościnność, której tutaj doświadczyłam przeszła wszystkie moje oczekiwania. Aż chwilami głupio mi było i miałam wrażenie, że w pewien sposób nadużywam ich gościnności. Ale Grecy po prostu tacy są. Przyjaźni, otwarci z sercem na dłoni. Szybko poczujecie się tutaj jak w domu, Jak część wielkiej greckiej rodziny.

7. Grecy = kiepscy kierowcy – naprawdę…

Jeśli sądziliście, że w Polsce mamy kiepskich kierowców, to chyba nigdy nie zajechaliście do Grecji. Wypadki drogowe są tu codziennością. Każdy jeździ jakby był jedynym kierowcą na drodze. Jedziesz do pracy, ale przypomniało się Tobie, że nie wziąłeś nic do jedzenia? Po drodze widzisz piekarnię, więc co robisz? To naprawdę proste. Zatrzymujesz samochód na środku drogi, włączasz światła awaryjne i wchodzisz do piekarni. Kupujesz to co chcesz, wracasz do auta i jedziesz dalej. A co z tymi co za Tobą stoją? Pfff, poczekają sobie.

No niestety tak to bardzo często wygląda, przez co miasta są ekstremalnie zakorkowane. Pomijając już fakt, że przez ich średnio działającą komunikację miejską większość osób korzysta z samochodów niż z chociażby autobusu. Przejeżdżanie na czerwonym świetle, ostre hamowanie na ostatnią chwilę, wymuszanie pierwszeństwa i skręcanie bez załączonych kierunkowskazów (o rondach już nie wspomnę) są na porządku dziennym. Klakson słychać co chwilę. Grecy sami z siebie śmieją się, że są kiepskimi kierowcami. Także trzeba im to przyznać, że przynajmniej się nie oszukują!

8. Toaletowy kosmos

Jak już chyba udało mi się Was przekonać Grecy bywają naprawdę zaskakujący w swoich zwyczajach. Więc zapewne nie zdziwi Was już bardziej fakt, że w większości przypadków toalety w miejscach publicznych są koedukacyjne. Jedno pomieszczenie dla kobiet i mężczyzn z dwoma osobnymi toaletami, dla każdej płci. W większości krajów są one raczej zawsze osobno, ale jak widać Grecy są bardziej otwarci i w tej kwestii.

To jednak nie było aż tak wielkim szokiem kulturowym jak fakt, że w Grecji papieru toaletowego nie wrzuca się do toalety tak jak w reszcie krajów europejskich, w których miałam okazję być. W Grecji szanowni Państwo papier toaletowy wrzuca się do… śmietnika. Dla wszystkich moich zagranicznych znajomych (i mnie również) był to nie lada szok. „Przepraszam Państwa, czy my aby na pewno nadal jesteśmy w Europie?”. Często nawet tak wielki, że nie dali rady się przestawić na ten dziwny zwyczaj. No bo jak to tak do śmietnika?!

Żeby nie było, że Grecy to jacyś fetyszyści i dziwaki, to istnieje jednak pewne uzasadnienie tego zwyczaju. Otóż podobno mają bardzo wąskie rury, które niestety by się zapchały przy wrzucaniu papieru do środka. Chociaż biorąc pod uwagę, że w sezonie często jest tutaj więcej turystów niż mieszkańców ciężko mi w to uwierzyć, że nie posiadają żadnych systemów zabezpieczających jeśli owi turyści się do tych zaleceń nie zastosują. A wierzcie mi, że z tego co słyszałam, w większości tak właśnie jest.

9. Wszystkie drogi prowadzą do Grecji

Jeśli sądziliście, że to ZARA przywłaszcza sobie i bezczelnie kopiuje wielkie domy mody, to nie znaliście chyba Greków. Ci to są dobrzy w swoim fachu. Także jeśli całkowicie przypadkiem sądziliście, że kebab, oko proroka, baklawa, chałwa, czy kawa jest turecka, to w Grecji zostaniecie oświeceni. Dowiecie się bowiem, że to broń Boże nie tureckie wynalazki, a greckie oczywiście.

Nie jest to żadnym sekretem, że obydwa kraje nie darzą się ogromną sympatią, bo dzielą ze sobą całkiem dużą część dość skomplikowanej i zawiłej momentami historii. Przez co do dzisiaj istnieją między nimi pewne zgrzyty. Coś na podobnej zasadzie co stosunki polsko-rosyjskie. Niby wszystko jest cacy, ale jednak każdy każdemu kiedyś zalazł nieco za skórę. Także kawa grecka, jest dokładnie tym samym co kawa turecka. Tradycyjne greckie desery są identyczne co tureckie. A co oko proroka robi w Grecji i dlaczego twierdzą, że to ich to naprawdę nie mam pojęcia. Ale znajdziecie je w każdym sklepie z pamiątkami z Grecji.

Na tym jednak podobieństwa się nie kończą. Słyszeliście kiedyś grecką piosenkę? Dopóki nie przyjechałam do Grecji nie wiedziałam nic o ich muzyce. Szczerze muszę powiedzieć, że na początku zdziwiło mnie, że kierowcy autobusów słuchają jakiś tureckich nut. A tu się okazało, że to grecka muzyka, która całkiem przypadkowo brzmi niemal identycznie.

10 . Chociaż tak inni, jesteśmy pod wieloma względami podobni

Każdy chyba słyszał o kryzysie w Grecji. Jeśli jakimś cudem się uchowaliście przed tą informacją Grecy z pewnością Was uświadomią w tym temacie. Uwielbiają o tym rozmawiać. Okazuje się, że przed nim całkiem dobrze im się wiodło. No, ale cóż tak się stało jak się stało, że spadli w rankingach do poziomu Polski. Gdy obcięto im pensje o połowę poziom ich życia także się zmienił. Mimo, że w przeliczeniu na złotówki zarabiają średnio nadal więcej od nas, to ceny żywności chociażby, czy paliwa są nieporównywalnie większe. Wydaje mi się, że właśnie między innymi z tego powodu poglądy polityczne mają zazwyczaj bardzo zbliżone do naszych. Tak samo jak my, narzekają na swój rząd.

I chociaż większość się pokrywa, to jednak da się zauważyć pewne głosy prokomunistyczne. Co tu dużo gadać, w ich sejmie mają swój udział także politycy z Komunistycznej Partii Grecji. Tak istnieje taka. Jak wiemy z historii komunizm nie jest najlepszym ustrojem i na długą metę się nie sprawdza, o czym na własnej skórze przekonało się wiele krajów, jednak Grekom jakoś wydaje się to nie przeszkadzać. Gdy zaczynałam z nimi o tym rozmawiać, część nawet nie zdawała sobie sprawy, że w Polsce mieliśmy nie tak dawno komunizm, ani tym bardziej jak on wyglądał. Więc cieszę się, że mogłam co niektórych uświadomić.

Jak już jesteśmy przy partiach to wartoby wspomnieć jeszcze jedną ciekawostkę. Otóż studenci dość aktywnie uczestniczą w życiu politycznym. Na dziedzińcach znajdziecie specjalne stanowiska partii politycznych, gdzie studenci do nich należący będą przekonywać Cię do zapisania się do niej. W Polsce nie spotkałam się z takimi praktykami i szczerze uważam, że uczelnia powinna być miejscem wolnym i niezależnym od polityki. Jednak w Grecji wygląda to zupełnie inaczej. Zresztą przez strajk studentów z 1973 roku, w wyniku, którego wojsko podczas próby jego stłumienia zamordowało około 200 osób, policja nie ma wstępu na teren uczelni. Może to też jest powód dlaczego to właśnie tam werbują ludzi do różnych ugrupowań politycznych?

Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi dowiedzieliście się nieco ciekawostek na temat Grecji i ich mieszkańców. Z całego serca polecam Wam wycieczkę tam jeśli tylko macie okazję, przy czym koniecznie musicie odwiedzić Kretę. Mam wrażenie, że to tutaj można nadal poczuć prawdziwie Grecki klimat. Dajcie znać w komentarzach co zaskoczyło Was najbardziej?



16 thoughts on “10 rzeczy, które zdziwiły mnie w Grecji”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *